Media
Jak jeść mądrze w święta- warto przeczytać szczególnie w dzisiejszym dniu 😉
Kutia, tradycyjny piernik, krokiety, a nawet karp smażony. Wieczerza wigilijna – także ta tradycyjna, postna – jest kaloryczna. Siadając do stołu warto mieć tego świadomość. Nie musimy od razu rezygnować z pysznych specjałów, ale trzeba zachować umiar. Przy okazji podpowiadamy, jakie świąteczne potrawy to przysłowiowe bomby kaloryczne, a po które możemy sięgać bez większych obaw.
– Najmniej tuczące są ryby, ale pod warunkiem, że je upieczemy, ugotujemy lub usmażymy w minimalnej ilości tłuszczu oraz barszcz i kapusta z grzybami – mówi Justyna Samol, dietetyczka ze Śmigla, która swoją praktykę prowadzi nie tylko w tym mieście, ale też w Lesznie, Kościanie i Górze. – Tych, którzy zamierzają rzucić się na te dania przestrzegam, że znacznie podwyższymy ich kaloryczność, jeśli do barszczu dodamy do sporą ilość uszek, ryby usmażymy w dużej ilości tłuszczu, a kapustę okrasimy.
Wydawać by się mogło, że osoby walczące z nadwagą już rozpoczynając kolację powinny sięgnąć po barszcz i szerokim łukiem ominąć grzybową. Niekonieczne. Wszystko zależy od sposobu przygotowania tych zup oraz dodatków, jakie do nich serwujemy. Obie mogą być niskokaloryczne, wystarczy tylko do grzybowej nie dodać śmietany, a do barszczu ograniczyć ilość wspomnianych już uszek.
– Wróćmy jeszcze na chwilę do ryb, które królują na bożonarodzeniowym stole. Ich kaloryczność jest niewielka, szczególnie tych chudych, jak dorsz, morszczuk, miruna, jednak w wigilię najważniejszy jest karp. ( ) Dla przykładu porcja 200g dorsza gotowanego to 150kcal, a 200g gotowanego karpia to ok. 200kcal, czyli niewiele więcej kalorii. O kaloryczności potraw z ryb, tak jak w przypadku zup, decyduje jednak przede wszystkim sposób ich przygotowania. Na pewno gotowanie, pieczenie, czy grillowanie jest korzystniejsze, niż smażenie w tłuszczu z panierką i pozwala zaoszczędzić 100, a czasami nawet 200kcal w jednej porcji– podkreśla Justyna Samol.
Tradycyjnej sałatki jarzynowej z majonezem nie musimy się obawiać. Jedna porcja na pewno nam nie zaszkodzi. Majonez co prawda nie sprzyja odchudzaniu, ale za to warzywa są niskokaloryczne, nawet ziemniaki (100g ziemniaków to ok. 70kcal). Przy zachowaniu umiaru jest więc to całkiem bezpieczne danie.
Z kolei do najbardziej kalorycznych potraw na wigilijnym stole na pewno należy kutia. Nie oznacza to jednak, że musimy z niej zupełnie rezygnować. Jest przecież nie tylko kaloryczna, ale też pyszna ( ) i zdrowa. W porcji kutii – czyli zwykle ugotowanej kaszy pęczak, maku, miodu i wielu bakalii – znajdziemy dawkę witamin A, C, PP, B2, B1. Uzupełnimy też poziom potasu, żelaza, magnezu i fosforu( ). Trochę mniej kalorii, ale wciąż stosunkowo dużo, mają też popularne makiełki, czyli kluski z makiem. Na szczęście one podobnie jak kutia, też kryją w sobie wiele zdrowotnych dobrodziejstw.
– Wysokokaloryczne są również świąteczne ciasta. Zwłaszcza piernik tradycyjny z miodem, karmelem, do tego przekładany i oblewany polewą albo makowiec, który jest tłusty, słodki i bogaty w bakalie – podkreśla dietetyczka. – Od razu dodam jednak, że na przykład taki makowiec oprócz kalorii ma też dobre tłuszcze nienasycone, witaminy z grupy B, cynk i błonnik. Jeden kawałek na pewno wyjdzie nam na zdrowie.
Jeśli powściągliwość nie jest naszą mocną stroną to po świętach możemy przybrać na wadze. Ile? To już sprawa bardzo indywidualna.
– 7000kcal to 1kg tkanki tłuszczowej. Uważam , że zjedzenie tylu kalorii w jednym posiłku jest trudne, ale już w ciągu dwóch świątecznych dni całkiem możliwe. To oznacza, że po Bożym Narodzeniu możemy mieć więcej na wadze od 1 do 2 kg – zaznacza Justyna Samol. – Daleka jestem jednak od tego, aby zalecać komuś trenowanie silnej woli przy wigilijnym stole. Możemy kosztować wszystkiego, ale w małych ilościach. Pamiętajmy też, że jedzenie nie sprowadza się tylko i wyłącznie do kalorii , ale zawiera wiele cennych dla organizmu składników odżywczych, natomiast w święta ważna jest przyjemność, wyjątkowy smak świątecznych potraw i ta wyjątkowa atmosfera.
Dietetyczka podkreśla też, że tyjemy od nadmiaru kalorii, których nie spalamy.
W święta warto więc, nie tylko siedzieć przy stole, ale też ruszać się. Średnio spalenie jednego kawałka ciasta wymaga godziny intensywnego marszu.